11.24.2009

Śpiączka

„Najważniejsza realność mojego doświadczalnego "ja" nie może być zidentyfikowana z mózgiem, neuronami i impulsami nerwowymi. Uważam, że w mojej egzystencji leży fundamentalna tajemnica, przewyższająca każde biologiczne wytłumaczenie” (Sir John Eccles, neurofizjolog). Jak już można wywnioskować z tego arcymądrego cytatu – dziś będzie kilka słów o śpiączce i rehabilitacji. Sekretem pewnie nie jest, że często opieka medyków nie wystarcza, a biblijne uzdrowienia stanowią zdecydowanie unikatowe sytuacje. Dlatego też nieziemsko istotne jest wspieranie leczenia. Tak tez było z „Tomkowym przypadkiem”. Młody około siedmiu miesięcy znajdował się w stanie śpiączki. Do misji wybudzenia trza było podejść bojowo żeby zakończyć to leżakowanie Księciunia. Uzbrojeni w cierpliwość, pomysły i dużą dawkę optymizmu rozpoczęliśmy kampanie wojenną „Antyśpioch” Już na samym początku wprowadziliśmy aromaterapię, koloroterapię, odpowiednią dietę. W miarę możliwości staraliśmy się stworzyć w sali szpitalnej warunki jak najbardziej zbliżone do domowych – „nudne” ściany obklejaliśmy fotografiami, rysunkami; przemycaliśmy do szpitala rzeczy mające dla Tomka wartość sentymentalną, „domowe” poduszki, koce itd. Nieco później pojawiła się refleksologia i muzykoterapia, które ewidentnie pozytywnie wpływały na Młodego. Chociaż personel medyczny podchodził do tego typu praktyk dość sceptycznie, wręcz prześmiewczo. W ramach dygresji - śpiączki nie można identyfikować ze stanem, którym jest sen! W trakcie śpiączki można otwierać oczy, mrugać czy wodzić oczami za przedmiotami, zachowany jest rytm snu i czuwania oraz czynność układu krążeniowo-oddechowego. Wracając jednak do meritum, już po kilkunastodniowym bezczynnym leżeniu, lekarze zasugerowali, że konieczny będzie masażysta. Szpital takich „przyjemności” nie zapewnia, więc szukaliśmy kolejnego terapeuty.W ten właśnie sposób sala szpitalna przeobraziła się w sprawnie funkcjonujące „SPA”. Natomiast chyba najważniejsza była rehabilitacja ruchowa, o którą oczywiście musieliśmy martwić się sami, ponieważ NFZ reglamentuje chyba wszystkie świadczenia i 15 minut machania nogami, rękoma nie dawało efektów. Poszukiwania fachowego rehabilitanta zajęło sporo czasu, ale w końcu się udało. Wtedy właśnie pojawił się pan Zbyszek, który zmusił Tomka do aktywności. Oczywiście już od samego początku „przygód szpitalnych” czytaliśmy Tomkowi codziennie książki, , śpiewaliśmy, był również przegląd prasy, wizyty Julki, bliższych i dalszych znajomych,, rodziny, wolontariuszy, pacjentów….słowem, nieustające odwiedziny. Żeby „Młody” nie zapomniał gdzie mieszka przymusowo oglądał filmy nagrywane w domu i fotografie. Dużo rozmawialiśmy. Pomimo, że już ponad rok minął od Tomka wylewu, nadal konieczna jest rehabilitacja, codzienna! Jak się okazuje coraz bardziej intensywna, coraz bardziej złożona i przede wszystkim nieziemsko kosztowna. Żeby to jasno przedstawić: 3 godziny ćwiczeń – 200 złotych, ćwiczenia 5 dni w tygodniu - 5*200=1000 złotych, miesiąc ma cztery tygodnie - 1000*4=4000 złotych. Zatem w ciągu roku TYLKO rehabilitacja ruchowa kosztuje 48 000 złotych. Konkludując, zdrowie często uzależnione jest od wielkości portfela, niestety. Mimo wszystko w końcu musi się udać „Młodemu” stanąć na nogi, prawda?

KAŻDEGO KTO CHCIAŁ BY POMÓC TOMKOWI STANĄĆ NA NOGI ZAPRASZAM NA STRONĘ
http://www.dzieciom.pl/8559
PAMIĘTAJCIE, KAŻDY GROSIK MA DLA NIEGO ARCYOGROMNIASTE ZNACZENIE!


strony internetowe, z których korzystaliśmy w trakcie Tomka śpiączki:
http://www.akogo.pl/
http://www.forumneurologiczne.pl/forum/vt,33,102,24328

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz