Wracamy po długiej blogowej absencji. Chociaż zawsze lubię ogłaszać dobrą nowinę,
tym razem tego nie zrobię. Niestety Nowy Rok przywitaliśmy razem z ratownikami
medycznymi. Tomka dopadła grypa. Początkowo tylko niewinnie się zaczerwienił, a
później ruszyła lawina - dreszcze, atak
padaczki i utrata przytomności. Tuż po tym koszmarnym wirusie przypomniały o
sobie zęby. Niestety wizyta u dentysty musiała poczekać.....bo okazało się, że
Tomek ma ostre zapalenie dróg moczowych. Kiedy już się wydawało, że sytuacja
się rozjaśnia Młodego zaatakowała kolka nerkowa, która była konsekwencją niezdiagnozowanej
wcześniej kamicy nerkowej. Tomek okazem zdrowia nie jest dlatego lekarz
wykluczył operację jako zbyt niebezpieczną. Musieliśmy się zwrócić w stronę
metod tradycyjnych. I tak boskim panaceum według doktora są płyny. Młody musi wypijać
aż od 2 do 3 litrów dziennie, co przy jego trudnościach z przełykaniem jest wybitnie
trudne. Jak mantrę całe dnie powtarzamy- pij, pij czekając na kontrolę u
urologa i koniec tej zdrowotnej karuzeli. W międzyczasie próbujemy zająć się akcją 1%, ale przy takiej intensywności nieplanowanych wydarzeń jest to niestety
akcja dość prowizoryczna. Ergo czas najwyższy bardziej się zaangażować, bo stosunek
ilości pieniędzy jest wprost proporcjonalny do jakości i częstości terapii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz